Listopad 2020. cOVIDowy lock-down2… nie nie, to nie będzie „płaczpost”. Słowo! Choć dużo dziś obaw i troski – o zdrowie i pracę. Czy w 2021 będą śluby – na pewno tak! Mam nadzieję, że najpiękniejsze. I bez ograniczeń. Gdy wszystko się psuje coraz mocniej doceniam swoją pracę, te ostatnie dziesięć lat zbierania doświadczeń, nauki, budowania. Warto było! Pojawiają się jedno natarczywe pytanie – co w fotografowaniu ślubów tak mnie uzależnia, że nie chcę robić nic innego?

fot: Martynka Skrok, fotograf ślubny www.martine.pl
JESTEŚCIE WY!
W mojej pracy na pierwszym miejscu jest drugi człowiek. Spotkanie, budowanie relacji, na końcu fotografowanie. Jacy jesteście? – narkotyczni! Zakochani, pełni energii, młodości. Dzielicie ze mną mega emocjonalny, pozytywny czas Waszego życia. To uzależnia… Zaczynamy od niewinnej rozmowy. Opowiadacie, wspólnie planujemy, marzymy. Dzielę się doświadczeniem, pomysłami – ogranizujemy wspólnie jeden z najpiękniejszych dni w Waszym życiu. BUDUJEMY RELACJĘ. To bardzo istotne. Ja potrzebuję poznać Was lepiej – nie tylko „z którego profilu wyglądacie korzystniej”. Po co? – żeby moja fotograficzna opowieść o Was była prawdziwa i bogata. Czego potrzebujecie Wy? – poczucia bezpieczeństwa. Zaufania że potrafię sfotografować Was pięknie. Żebyście zachwycili się sobą. Kluczowy jest moment kiedy chcecie mojej obecności. Nie tylko ją akceptujecie, ale chcecie żebym był z Wami, blisko. Pragniecie tego. Tylko wtedy nie wstydzicie się łez, pocałunków, intymności. Czujecie potrzebę zatrzymania tych chwil na moich fotografiach. Widzicie sens tego cichego dźwięku migawki gdzieś w tle Waszych wyznań miłości.
Ładnie napisane? – cóż, chyba wolę fotografować. Też ładnie:

Pewnie, że nie interesują mnie jedynie pocałunki. Każdy z dobrych fotografów ślubnych ma w sobie gen reportażysty. Może nie biegamy z aparatami pod gradem pocisków, ale… Relacje z teściową, wszystkie te unikalne momenty, gesty. Kiedy babcia głaszcze pannę młodą po głowie. Kiedy teść z dziadkiem „walą bimber”… O płaczących, kochanych Mamusiach nie wspomnę. Czasami muszę wyglądać śmiesznie, biegnąc z aparatem, bo „coś się dzieje”. Albo czekając z nadzieją że moja obecność nie przeszkodzi w naturalności sceny i wydarzy się coś super. Sami przyznacie – pasjonująca praca. O tym „chwytaniu momentów” i „łapaniu chwil” pisze każdy fotograf, od najtańszych po najdroższych. Jak to komu wychodzi musicie sprawdzać sami.

Takich fotografii „akcji” z każdego ślubu jest wiele. Ile tam treści, emocji, historii. To obserwowanie, polowanie na wydarzenia jest dla mnie jak narkotyk!
Jest też cudna społeczność fotografów/filmowców/Plannerek/Dj-ów, … – Przyjaciół z branży. O tym też warto napisać – wspaniała banda wspierających się graczy jednej drużyny. Dziękuję, że jesteście!
Są też artystyczne aspiracje.
Reportażysta to A. Artysta – B. Dobry fotograf próbuje łączyć te dwie sfery: odtwórczości i twórczości. Widzenie światła, kreowanie światła. Komponowanie kadru, szukanie rytmu, ram, relacji. Tworzenie Fotografii przez wielkie F. Realizowanie swoich artystycznych ambicji. Będę szczery, jak na spowiedzi: z każdego reportażu jest ledwie kilka takich zdjęć, które sa dla mnie WOW. Ale przecież o to chodzi – o poszukiwanie. Doskonalenie swojego rzemiosła. Nie wystarczy mieć nowoczesnego aparatu i cykać „wszystkie momenty”. Fotograf jako twórca nadaje nowy sens, opowiada, interpretuje, łączy. To wyższy, trudniejszy poziom.

Dlaczego fotografia ślubna?
OK, racja. Można fotografować dzieci, biżuterię, śniadania. Fascynujący jest reportaż dnia codziennego, fotografia streetowa. Ale…
Dzień ślubu to fantastyczna czasoprzestrzeń w której jestem potrzebny, chciany, lubiany. Panna Młoda poprosi o portret, nawet ten „sauté”. Bo jest piękna i chce ten stan zatrzymać na zawsze w fotografii. Nawet staromodna babcia uśmiechnie się do rodzinnego zdjęcia. Są oficjalne, studyjne wręcz portrety. I jest adrenalina reportażu, bo przecież przysięgi ślubnej się nie powtarza. Przyznam się Wam szczerze: stresuję się przed każdym zleceniem. Serio! I na każdym poszukuję, analizuję, poluję, biegam, czekam, ukrywam się, prowokuję… daję z siebie wszystko. I tak jakieś 30 razy w roku. Ten „zawód” wymaga dużego zaangażowania psycho-ruchowego :) Jeśli tego nie pokochasz, szybko sprzedasz aparat. W środę sesja w Tatrach, w piątek ślub w Warszawie, w sobotę ślub a Krakowie. W sezonie wpadam na 2-3 dni do domu, ładuję akumulatory i dalej. W prawdziwym sezonie… bo ten był dziwny, i czuję głód pracy, którą kocham.

Mamy koniec sezonu, ale nie czas otwierać szampana. Pojawiają się wątpliwości, pomysły na plan B. Ale wyraźnie czuję, że nie chciałbym wiele zmieniać, że fotografia ślubna jest kawałkiem Michała Wąsika. Niech wiosna przyniesie nowy, lepszy sezon.
Więcej grzechów nie pamiętam… Mam nadzieję że po przeczytaniu wpisu będzie Wam łatwiej zrozumieć Waszego fotografa. Jeśli chcecie zobaczyć więcej moich ulubionych fotografii ślubnych, kilknijcie TU możecie też napisać do mnie TU Trzymajcie się zdrowo, i radośnie! Wierzę, że „do zobaczenia”!

Dzięki!
Wróć do bloga
Fantastyczna opowieść , kadrami malowana. Wspaniałe uchwycone momenty, których każdy fotograf mógłby się pokusić by powtórzyć…. lecz to nie będzie to samo. Szukasz inspiracji, tworzysz niepowtarzalne reportaże i tego się trzymaj bo nikt nie będzie stał obok Ciebie obojętny lub skryty przy takich historiach życia.